Obecny kryzys branży fitness pogłębia się każdego dnia rządowych ograniczeń. Jak zatem przygotować się na normalne otwarcie klubów? Jak zadbać o odzyskanie zaufania klientów, odpowiednią formę zajęć i działań marketingowych, które pozwolą na rekompensatę choć części poniesionych strat?
Odpowiedzi na powyższe pytania najlepiej szukać u źródeł, czyli osób związanych z naszą branżą od wielu lat i uznawanych za autorytety w poszczególnych dziedzinach działalności. Problem jest złożony, a o niewymiernych stratach wizerunkowych już parę razy wspominaliśmy. Czas epidemii daje możliwość promocji akcji prozdrowotnych i wykorzystania wiedzy, oraz doświadczenia instruktorów w tym zakresie. Wspólnie możemy zbudować nowy wizerunek branży. Zatem razem zastanówmy się, jak to uczynić.
Agata Litwińska (AQUA-DREAM, Lublin)
foto:FB Agata Litwińska
Polecam wszystkim ciałowanie, czyli pracę nad własnym ciałem. Ruch można tak ukierunkować, aby odżywiał nasze wnętrze. Bez tego siada psychika i to w obecnych czasach jest podstawą budowania odpowiedniej postawy i podejścia do problemów oraz zamknięcia i samotności. Czekanie na kolejne rozporządzenia i liczenie na otwarcie branży to niepotrzebny stres i blokowanie własnych działań oraz rozwoju. Życie nauczyło mnie jednego - jeśli nie mam na coś wpływu, to działam w tych dziedzinach, gdzie przyszłość i teraźniejszość zależy ode mnie. W ten sposób rozpoczęłam zajęcia on-line i jestem jedną z niewielu osób w branży, nie mającej powodów do narzekań. Po prostu mi się udało, ale swoje zrobiło wieloletnie doświadczenie. Mam ponad setkę ćwiczących osób z całego świata. Poszłam w stronę prozdrowotną i to był strzał w dziesiątkę. Co więcej, takie zajęcia pozwalają na dużo większą wszechstronność, niż ćwiczenia w klubie. Treningi relaksacyjne, z elementami tańca - w salach panie by się trochę wstydziły. Teraz jest inaczej. W kontekście ewentualnego "odmrożenia" wiem, że część osób nie będzie w stanie przyjechać do mojej siedziby. Na pewno będę tę formę kontynuowała i liczę, że przekonam kolejnych klientów. Z pomocy państwa praktycznie nie mogłam skorzystać, ale jakoś sobie radzę. Na pewno nie jest to jednak komfortowa sytuacja. Własne zasoby, zgromadzone przed epidemią, już od dłuższego czasu są na wyczerpaniu. Każdy z nas ma świadomość w czym jest dobry i gdzie ewentualnie rozwijać swój talent dotyczący prowadzonych zajęć. Najważniejsze aby się nie poddawać. Po wprowadzeniu pandemii sięgnęłam po ruch jako rozwiązanie w medycynie holistycznej z naciskiem na poprawę bytu. Teraz skupiam się na tym, co już dostałam w zamian i myślę jak wykorzystać najbliższy czas, niezależnie od tego czy wznowimy działalność.
Marta Tymoszewicz-Bednarz (Atelier-Fitness, BODYART POLSKA, life coaching-Wrocław)
foto: bodyArt Polska, Marta Tymoszewicz Bednarz
Odnoszę wrażenie, że włodarzom naszego kraju nie zależy na zdrowiu społeczeństwa. Sektor, który dba o kulturę fizyczną na najwyższym poziomie fizycznym, a także psychicznym, zamknięto w pierwszej kolejności. Sytuacja właścicieli fitness klubów, trenerów personalnych, instruktorów jest dramatyczna. Wiele przedsiębiorstw nie przetrwało, bardzo dużo ludzi straciło pracę. Tym samym klienci nie mają miejsc, do których uczęszczali i trenowali. Branża od lat propaguje prozdrowotny tryb życia. Wcześniej zbudowaliśmy dużym wysiłkiem zaufanie klientów i rząd sprawił, że to wszystko zostało nam błyskawicznie zabrane. Przygotowaliśmy się pod każdym względem by czystość i sterylność była na najwyższym poziomie, według zaleceń w obecnej sytuacji epidemiologicznej. Uczyniliśmy to bez żadnego wsparcia finansowego. Duża ilość ludzi przez długoterminowy lockdown odczuwa strach i obawę przed kontaktem z drugim człowiekiem. Ja w swoich zajęciach stawiam na samopoczucie ćwiczących. Buduję ich sprawność fizyczną i psychiczną. Ważny jest oddech, motywacja i medytacja. Zawsze był dla mnie najważniejszy człowiek i bezpośredni z nim kontakt. Żadne zajęcia on-line tego nie zastąpią. Branża fitness była radosna, kwitnąca, pełna optymizmu. Teraz ciężko będzie doczekać ponownie takich chwil.
Izabela Ciechalska (Fitness Music LTD, Wałcz)
foto: Izabela Ciechalska
Zastanawiam się, na ile moja opinia będzie miała znaczenie. Branża przed epidemią była na fali wznoszącej i rozwijaliśmy się w tempie porównywalnym jak kluby na zachodzie. Chyba wtedy nie zadbaliśmy o wykorzystanie tego boom i stworzenie odpowiedniego wizerunku. Nie promowaliśmy się jako miejsca prozdrowotne. Niezwykle popularna stała się w tym czasie aktywizacja seniorów, u nas tego zabrakło. Zapędziliśmy się w crossfitowe przygotowania super sprawnych osób do bicia rekordów, czy biegania maratonów. Teraz mamy do wszystkich żal, że tak jesteśmy postrzegani, ale pamiętajmy, że sami to stworzyliśmy. Podczas załatwiania różnego rodzaju formalności spotykam się z urzędnikami czy politykami i mam wrażenie, że są to ludzie z innej planety. Gdy mówię o obiektach, zajęciach, ćwiczeniach, oni nie mają bladego pojęcia o co mi chodzi. Decydenci są poza obiegiem i o to możemy mieć żal do samych siebie. Nie zadbaliśmy o odpowiedni przekaz do tych ludzi. W rządzie jest zapewne tak samo lub (co ciężko sobie wyobrazić) jeszcze gorzej i czy możemy być zaskoczeni postrzeganiem branży?! Patrząc na władzę, nie chce mi się wierzyć, że nikt tam nie uprawia sportu. Dochodzę do wniosku, że nawet jeżeli takie osoby są, to skutecznie się chowają i siedzą cicho. Jesteśmy jako branża strasznie potłuczeni. Czujemy się zranieni i pokrzywdzeni. Musimy się ocknąć! Mamy wykształconych i przygotowanych do zajęć ludzi. O tym należy głośno mówić. Tu nie chodzi tylko o szkoły, ale przede wszystkim o kończone kursy. Nasi instruktorzy są przygotowani wszechstronnie i zadbają o klientów z różnymi problemami. Może dzięki rozpowszechnianiu takich informacji na zajęcia przyjedzie więcej osób chorych, szukających prozdrowotnego wsparcia. Kluby są gotowe na ich przyjęcie. Od wielu lat promowanie zdrowia jest podstawą i priorytetem dla nas. Odpowiednio sformatowane zajęcia poprawiają samopoczucie psychiczne klientów i wszyscy bardzo to sobie chwalą. Ja działam w myśl zasady - wyjdźmy ze swojej strefy komfortu. Wyszliśmy z zajęciami na powietrze. Muszę przyznać szczerze, że nie wyobrażałam sobie tego wcześniej. Zimno, deszcz, śnieg. Zmieniłam ludziom i jednocześnie sobie samej sposób na przeżycie zimy. Tym samym zeszliśmy z kosztów utrzymania, a lekcję od życia dostaliśmy taką, że lepszej nie potrzeba. Budowałam swój świat fitness od 30 lat i nagle w jednym momencie wszystko runęło. Tutaj kompletnie nie chodzi o finanse. Byliśmy szanowani, lubiani...gdzie to jest??? Niezwykle ciężko znoszę odcięcie od pasji i czegoś, co wypełniało całe moje życie. Może to nie mój czas i pora dać sobie spokój? W branży trwa gorąca dyskusja nad tym, że może trzeba było siedzieć cicho i nie straszyć rządu otwarciem klubów wbrew rozporządzeniom. Ja tak nie uważam. Nieważne jak, ważne żeby mówili. To może nam pomóc, bo o fitness jest głośno i być może wiele osób usłyszało o nas po raz pierwszy. Mamy olbrzymi potencjał i jesteśmy w stanie zrobić bardzo dużo dla naszych klientów, ale na razie jesteśmy postrzegani jako pan i pani od fikołków. Za każdym razem z olbrzymią nadzieją czekałam na kolejne konferencje dotyczące otwierania poszczególnych branż. Wkładałam dużo energii w przygotowania do otwarcia wierząc, że teraz na pewno przyszła nasza kolejka. Wystarczy tych rozczarowań. Przyznaję, że przestałam to obserwować i jest mi to obojętne. Rząd skutecznie niszczy nasz zapał i wiarę w lepsze jutro. Nie wszyscy w tej trudnej sytuacji potrafią się nie poddawać i walczyć dalej.
foto główne:bodyArt