POLSKI FITNESS – jedna z większych przygód mojego życia! Inka Szymanski cz. II

POLSKI FITNESS – jedna z większych przygód mojego życia! Inka Szymanski cz. II

MAGIC BAR Inka Szymanski - sztanga w Polsce

Ze sztangami wykorzystywanymi w zajęciach kolektywnych przy muzyce zetknęłam się po raz pierwszy na plenerowej konwencji w Cadaques w Hiszpanii w lipcu 1998. Grupa Les Mills promowała właśnie w Europie swoją koncepcję BODY PUMP. Zachwyciły mnie te zajęcia, niezwykle efektywne pod względem fizjologicznym, prechoreograficzne, doskonale przygotowane, widowiskowe.

Po przyjeździe do klubu robiłam wszystko, aby jego właściciel kupił sztangi i koncepcję. Długo się na to nie zgadzał, zakup koncepcji drogo kosztował, a większość pracujących ze mną instruktorów była pomysłowi przeciwna. Mimo to przeszkoliłam się u Les Mills w Paryżu, a potem w Montpellier i od tego momentu dojrzewać zaczęła we mnie myśl przyjazdu ze sztangami do mojego kraju. Był początek roku 1999. Naturalnie pierwsze, co zrobiłam to było skontaktowanie się z grupą Les Mills. Napisałam do nich z propozycja wprowadzenia ich koncepcji do Polski. Niestety, nie byli oni zainteresowani polskim rynkiem, który jak mi odpowiedziano, nie był dość stabilny i nie gwarantował rozwoju dla tej dyscypliny. Do dziś gdzieś w szufladzie mam z roku na rok coraz bardziej blaknący faks od szefostwa. OK, powiedziałam – jak nie, to nie! Mając za sobą odpowiednie szkolenia, posiadając sporą wiedzę w dziedzinie anatomii i fizjologii, a także w teorii fitnessu oraz kilkuletnie doświadczenie jako prezenter i szkoleniowiec, postanowiłam przygotować własną koncepcję, opartą na koncepcji Les Mills. Oczywiście musiałam znaleźć nazwę, Czarodziejska sztanga – MAGIC BAR, tym właśnie te zajęcia dla mnie były!

Przygotowałam muzykę i choreografie, Wprowadziłam także kilka zmian, które uważam, na dobre wyszły mojej koncepcji. Materiały szkoleniowe napisaliśmy wspólnie z Bogdanem Kraussem – doktorem fizjologii, wtedy trenerem personalnym w klubie Gymnasion, potem współwłaścicielem klubu TI Fitness.

Czy polski fitness był na to wszystko przygotowany?

Nie zastanawiałam się wtedy nad tym. Wierzyłam w swoją wiedzę, siłę, w to, że potrafię polskich instruktorów zainteresować zajęciami ze sztangą, która różniła się przecież od tego, co robiło się na siłowni, że potrafię przekonać właścicieli klubów do wprowadzenia tego rodzaju zajęć, a klientów klubów, żeby te zajęcia polubili.

W styczniu 2000 zaprosił mnie do swojego klubu jego właściciel, Piotr Czachorowski. Odkupił ode mnie sztangi, które na konwencję przywiozłam z Hiszpanii, a ponieważ zaproponował mi zajęcie się kadrą instruktorską klubu Fit&Fun, przyjechałam na stałe do Warszawy i rozpoczęłam tam zajęcia i szkolenia. Oczywiście Magic Bar natychmiast znalazł się w klubowym grafiku. Przeszkoliłam pierwszych instruktorów, min Mariusza Czajkowskiego, który w klubie Fit&Fun prowadził ze mną te zajęcia. 

Po kilku miesiącach zajęcia MAGIC BAR były już obecne w takich klubach jak Gymnasion i Saturn, a następnie w innych klubach Warszawy i Polski. Współpracowałam przez jakiś czas z firma, która na moja prośbę sprowadzała z Kanady sztangi Yorka i proponowała ich zakup wszystkim klubom, których instruktorzy szkolili się u mnie. Była to wtedy jedyna możliwość zdobycia sztang.

Firma Megafitness zaczęła rozprowadzać sztagi trochę później. Oczywiście nie były tak doskonale wykończone jak te Yorka, ale dużo tańsze i przede wszystkim dostępne. Zachęciło to do ich kupna, a zarazem do moich szkoleń, kolejne kluby, kolejnych instruktorów.

W latach 1999-2018 przeszkoliłam w MAGIC BAR kilkuset instruktorów. Wielu z nich pracowało potem z powodzeniem, a niektórzy pracują dalej dla Les Mills, inni w oparciu o moją koncepcję stworzyli swoje własne. Przyznałam 345 dyplomów MAGIC BAR INSTRUCTOR , mam na swoim koncie około 100 płyt edukacyjnych z muzyką i choreografiami MAGIC BAR i do dziś grono instruktorów, dla których przygotowuję wciąż nowe.

MAGIC BAR!!!.....Bez niego, mój fitness nie byłby tym, czym był!

Pierwsza konwencja APF INSTRUCTORS wrzesień 2000

Była to kolejna nowość. Po pierwszej konwencji, powstaniu pierwszej w Polsce szkoły fitness _ ISFS i wprowadzeniu do Polski sztang pod nazwą MAGIC BAR, instruktorzy z moim dyplomem otrzymali swoją konwencję!

Do zorganizowania jej namówiła mnie moja uczennica – Kasia Michalik. Powiedziała: Wyszkoliłaś świetnych instruktorów, co powiesz na to, żeby pokazać ich całej fitnessowej Polsce?..... To był wspaniały pomysł, przez całe wakacje roku 2000, dojrzewała we mnie idea konwencji, w której wystąpić mieli moi uczniowie.

Był rok 2000, polscy instruktorzy i amatorzy fitnessu przyzwyczajeni zostali już przeze mnie do konwencji ze znakomitymi prezenterami zza granicy......A tu tylko polskie nazwiska! I to zupełnie nieznane!

W przeddzień konwencji miałam dosłownie 4 zapisy! Zebrałam wszystkich występujących i powiedziałam im: Niezależnie od tego, ile będzie osób, prowadzimy lekcje tak, jakby sala była pełna! Dajemy z siebie wszystko!............

Przyjechało 160 osób!!! Gdy zjawiłam się rano przed salą, zobaczyłam niekończącą się kolejkę chętnych do uczestniczenia w konwencji. Mieliśmy duże opóźnienie, bo nie udało się wszystkich zarejestrować o czasie. I Konwencja APF INSTRUCTORS okazała się wielkim sukcesem! Wystąpiłam w niej w otoczeniu moich uczniów, pierwszych dyplomów APF: Moniki Jaworskiej, Kasi Oledzkiej, Kasi Michalik, Agnieszki Gorki, Agnieszki Mrozowicz, Nassera Naji, Piotra Bochni oraz Izy Stasikowskiej i Anety Figurskiej.

Odtąd, przez 14 lat, co roku, we wrześniu, prezentowałam na scenie coraz to nowe Dyplomy APF. Tomasz Kostro, Kasia Zaklikowska, Łukasz Choinski, Jarek Kuchta, Paweł Oracz, Ela Furman, Grzegorz Halko, Łukasz Wasko, Ania Jaron, Małgorzata Albin, Piotr Kołłątaj...... i dziesiątki innych, również wspaniałych! Zaznaczam, że nikt, kto nie był moim uczniem nie mógł stanąć na scenie tej konwencji, a wielu z tych, którzy występowali, polski fitness zna i podziwia do dziś.

Doczekałam się nawet od swoich zagranicznych kolegów komplementu, który bardzo sobie cenie:

”Jest to jedyna konwencja na świecie, na której występują, prezentując najwyższy zawodowy poziom, uczniowie jednego szkoleniowca”

Warto było pracować żeby coś takiego usłyszeć!!!

NIKE FITNESS EDUCATION i to, co było później

Firma NIKE zwróciła się do mnie z propozycją współpracy, we wrześniu 2000. Oczywiście odpowiedziałam T A K. W październiku 2000 zaczęła się dla mnie i Hani Fidusiewicz, praca nad stworzeniem NIKE FITNESS EDUCATION SYSTEM. Wspólnie wybrałyśmy 10 NIKE JUNIOR INSTRUCTORS (Tomasza Kostro, Krystiana Gronka, Agnieszkę Gorke, Agnieszkę Mrozowicz, Magdalenę Rodak , Katarzynę Popławską, Kasię Michalik, Piotra Bochnie, Monikę Jaworską, Nassera Naji), stworzyłyśmy podstawy NFES i rozpoczęłyśmy szkolenia. Zorganizowałyśmy ich w całej Polsce mnóstwo, a większość z nich liczyła 30 – 35 uczestników. Pierwsza konwencja NIKE zorganizowana przez nas w roku 2001 przyciągnęła ponad 300 instruktorów i fanów fitnessu. Sponsor się postarał :) Telebimy, wspaniała scena z profesjonalnym oświetleniem, opłacenie najlepszych światowych prezenterów......Firmie NIKE chodziło o promocje ich odzieży, mnie o poziom polskiego fitnessu. Nic dziwnego, że pewnego dnia nastąpił konflikt.

Nie zgadzaliśmy się w wielu punktach: konwencje w dyskotekach, zapraszanie prezenterów, którzy nie posiadali wymaganego przeze mnie poziomu profesjonalnego! Postanowiłam przerwać współpracę.Miałam już wcześniej wyrobioną markę oraz nazwisko i w roku 2003 z radością wróciłam do działalności, której efekty zależały już tylko ode mnie.

A więc kilka konwencji w roku, co weekendowe szkolenia, współpraca z BODYLIFE, dla którego to pisma napisałam ponad 20 artykułów, udział jako INKA SZYMANSKI FITNESS SCHOOL w kilku konwencjach EUFORIA, szeroko zakrojona współpraca z S4, w którym to klubie posiadającym kilka filii przeszkoliłam wszystkich instruktorów. Rok 2012 był pracowity. Cotygodniowa jazda do mojego rodzinnego miasta Kutna i powrotów w piątki na szkolenia do Warszawy. Stworzyłam w kutnowskim Aquaparku klub fitness z prawdziwego zdarzenia, w którym do dziś. pracuje mój uczeń, a wcześniej klient –APF INSTRUCTOR I MAGIC BAR TRAINER, Roman Nowacki!

W roku 2017, namówiona przez uczniów, zbudowałam podstawy INTELLIGENT FITNESS EDUCATION i wystąpiłam ostatni raz na konwencji międzynarodowej. Była to konwencja RENESANS. Rok później postanowiłam zakończyć swoją pracę dla polskiego fitnessu. To już nie był mój fitness, zbyt wiele rzeczy zaczęło mi przeszkadzać, zbyt wiele było spraw i zdarzeń, na które nie miałam już wpływu. Skoncentrowałam się na szkoleniach MAGIC BAR, ponieważ było takie zapotrzebowanie.

Dokąd zmierza fitness?

Gdy powstawał, był ideą, pasją, teraz jest rynkiem i sposobem na zarabianie pieniędzy. Kluby fitness kierowane przez ludzi zakochanych w tej dziedzinie zaczynają przechodzić do historii. Mamy wszędzie molochy kierowane przez menedżerów dla których priorytetem jest sprzedaż karnetu.

Zatrudnia się ludzi niedokształconych, bo są tani, proponuje się im pracę na etacie za grosze... W efekcie, wszystko co wymaga wielu szkoleń - wypada z grafików pod pretekstem, że klienci tego nie chcą.

Istnienie konkurencji powinno podnieść poziom usług, niestety w przypadku fitnessu, konkurencja ta sprawiła, ze poziom wykształcenia instruktorów odpowiedzialnych przecież za klienta, znacznie się obniżył. W 2000 roku było w Warszawie kilkanaście klubów fitness. Teraz są ich setki. Ich ilość rośnie, jak grzyby po deszczu. Zaobserwować można to w całej Polsce, w całej Europie, na całym świecie. W 1996 roku, gdy przyjechałam do Polski na swoją pierwszą konwencję, zdecydowana większość klubów należała do ludzi kochających sport, aktywność fizyczną, a więc i fitness. Były to małe kluby, z rodzinną wręcz atmosferą, których właścicielom zależało na kliencie. Gotowi byli płacić wykształconemu instruktorowi duże stawki, jeśli tylko potrafił dobrze prowadzić zajęcia, zadowolić klienta, a przez to podnieść zarobki klubu. Zarobki dla klubu były istotne, z czegoś przecież trzeba było żyć, wyposażyć klub, zapłacić instruktorom.

W latach 2000-2008 dobry instruktor był na wagę złota. Moi uczniowie posiadający dyplom APF INSTRUCTOR zarabiali w Warszawie od 150 do 300 zł za godzinę. Dodam, ze byli to naprawdę znakomici instruktorzy i warci tych pieniędzy.

Z upływem lat klubów było coraz więcej, zachodnie firmy zaczęły od Warszawy, a potem w każdym większym mieście powstawały kombajny świetnie wyposażone z coraz niższymi cenami karnetów!!! Na czymś trzeba było zaoszczędzić. Niestety wybór padł na instruktora. Nie ma już, albo niewielu jest takich, którzy przyjeżdżają do klubu na kilka lub kilkanaście godzin w tygodniu.....

Są etaty.

I tekst który zapewne niejeden wykształcony instruktor usłyszał, gdy nie chciał się zgodzić na zaniżoną stawkę: Mamy 50 innych na twoje miejsce!

Znikanie lekcji choreograficznych z grafików również jest oznaką nowych czasów. Żeby dobrze je prowadzić, trzeba ukończyć wiele szkoleń w dobrych szkołach. Może więc lepiej zastąpić je zajęciami innego rodzaju: gdzie nie ma rozliczania muzyki, tworzenia i uczenia choreografii....

Zaczęto mówić, że hilo jest urazogenne, przestarzałe, a nawet prymitywne. W jednym z dużych warszawskich klubów, świetnie zresztą wyposażonym, usłyszałam od przedstawiciela kierownictwa, że instruktorzy nie są zainteresowani udziałem w szkoleniach ze stepu, ponieważ klienci stepu nie lubią. Po 40 latach hegemonii w fitnessie, step doczekał się więc, że ludzie go nie lubią!!! A przecież w klubach, w których ludzie mają szczęście ćwiczyć z instruktorami wykształconymi, step w dalszym ciągu cieszy się ogromnym powodzeniem. Tylko, że takie kluby powoli stają się rzadkością..

W pogoni za nowoczesnością zapominamy, że korzyści z zajęć choreograficznych, tzw. CARDIO, ze stepem, czy bez, są nieocenione. Gdy choreografia jest dobrze uczona, bywa, ze nikt z ćwiczących nie zatrzymuje się nawet na kilka sekund, chyba, że jest ona dla danej osoby zbyt skomplikowana, (zdarza się przecież, że na zajęcia choreograficzne już zaawansowane, przychodzą osoby, które nigdy z tym nie miały do czynienia). W czasie 60 min pracy ciągłej, wzmacniamy układ krążenia i oddechowy, spalamy nadmiar tłuszczu, znacznie poprawiamy wydolność organizmu. Ale nie tylko. W zajęciach hilo np. uczymy błyskawicznego reagowania, rozwijamy u ćwiczących zdolność do memoryzacji, a częste zmiany kierunków poprawiają ich orientację w przestrzeni.

Prowadzenie zajęć choreograficznych wymaga rozlicznych umiejętności. Instruktor nabywa je w efekcie wielu szkoleń. Dzisiaj wiele nowych zajęć w klubach można prowadzić już po jednym szkoleniu, ponieważ nie wymaga sie na nich ani słyszenia i rozliczania muzyki, ani umiejętności tworzenia choreografii (bo jej po prostu nie ma), ani umiejętności uczenia bez zatrzymania grupy.

Tymczasem w Polsce i na świecie jest coraz więcej konwencji, których podstawą wciąż są zajęcia choreograficzne. Organizują je wszyscy, ale ilość osób na nich ćwiczących drastycznie spada. Zapytam przy okazji tego artykuły, kto ma na nich ćwiczyć, jeżeli lekcji choreograficznych jest w klubach coraz mniej.

 _______________________________________________________________________

Patrząc z perspektywy 25 lat mojej działalności, można by powiedzieć – sukces, poczucie spełnionego obowiązku, radość z rezultatów działalności pedagogicznej oraz bycia docenionym i podziwianym!!! Owszem, czuję się spełniona i nie żałuję poświęconych fitnessowi lat, mimo że w ciągu 18 lat, przez 8 miesięcy w roku żyłam w odległości 1600 km od domu, gdzie czekał na mnie mąż. Nie zmienia tego nawet świadomość, iż wielu moich uczniów zapomniało o tym, że zawdzięczają swoją pozycję i umiejętności, szkoleniom z Inka Szymanski.

Nierzadko w ciągu tych 25 lat poświęconych polskiemu fitnessowi czułam się samotna. Często w atmosferze niechęci, zazdrości, strachu przede mną, przebijać się musiałam przez przysłowiowy mur. Trzeba było sobie radzić. I ja radziłam sobie na tyle dobrze, że proponowałam konwencje i szkolenia na naprawdę wysokim poziomie. W konfrontacji z wieloma problemami nie dramatyzowałam, wiedziałam, że bez problemów nie ma pełnego zadowolenia. Ich obecność pozwala nam docenić wszystko, co dobre w naszej pracy, w naszym życiu.

Nie ukrywam, trzeba było wiele siły, determinacji, wiary w siebie i w ludzi, żeby pociągnąć to wszystko. Czy mi się udało?....... Czy ten fitness był taki jak chciałam, żeby był?......Przez jakiś czas tak, ale zmienił się.

Tylko, czy na pewno na lepsze?

Wszystkie projekty folderów reklamowych i szkoleniowych, a także projekty bannerów na konwencje, zrealizowane zostały przez mojego syna Sebastiana.


CZYTAJ WIĘCEJ

POLSKI FITNESS – jedna z większych przygód mojego życia! Inka Szymanski cz. I


Drukuj   E-mail